Ostatnio dostałam maila z propozycją współpracy od
pracownicy znanej marki kosmetycznej. Bardzo lubię ich produkty, dlatego
ucieszyłam się , że będę mogła brać udział w ich kampanii. Odpisałam jej bardzo
entuzjastycznie w prośbą o dalsze
informacje.
Mogę powiedzieć Wam tyle, że bardzo serdecznie podziękowałam
za chęć współpracy.
Jak się bowiem okazało, mój blog miałby być wielką reklamą pewnego produktu. Dostałabym od firmy jego gotowe zdjęcia (a pewnie także i
pochwalne teksty). Następnie przez jakiś okres czasu miałabym umieszczać wpis,
w którym dany produkt miałby być reklamowany w różnych sytuacjach…
W zamian za to zyskuję "renomę bloga", ponieważ współpracuję
ze znaną marką oraz… zniżkę na zakup tego produktu. W efekcie, nawet nie mogę
przedstawić prawdziwej recenzji z jego stosowania, gdyż zwyczajnie go nie
otrzymam. Będę mieć tylko jego gotowe zdjęcia.
Dodatkowo dwa wpisy pozytywne tygodniowo w różnych
sytuacjach? Czyli co? Na rowerze, w pociągu, na uczelni… Ok. To są tematy
maksymalnie na miesiąc. A potem co? W toalecie, w pociągowej toalecie… Bo ile
razy można reklamować ‘w różnych sytuacjach’ kosmetyk do pielęgnacji ciała po kąpieli?!
To pokazuje jak bardzo firmom zależy na opinii internetowej.
Bardzo dobrze. Szkoda tylko, że niektóre marki tak zrażają do siebie klientów,
traktując ludzi jak słupy ogłoszeniowe.
Poniżej macie screen z mojej poczty dotyczący
korespondencji. Celowo nie ujawniam nazwiska, firmy ani produktu reklamowego,
bo sama jestem fanką tego kosmetyku.
Wystarczy kliknąć na zdjęcie i samo się załaduje większe ;)
To smutne jak niektóre firmy traktują nasze blogi.
OdpowiedzUsuńJa do dzisiaj jestem w szoku za takie traktowanie ; o
UsuńNormalnie śmiech na sali - że też ktoś się na to nabrał :O
OdpowiedzUsuń